Zapiekane buraczki z gruzińskim smaczkiem

Z Agatką fajnie robi się zakupy: a co myślisz o zapiekanych buraczkach? OOOOO TAAAAK! …no to kupiliśmy 4 najmniejszych jakie były buraczków. Były niestety większe niż chciałam. Właściwie to bym tak zrobiła: umyte – małe! – buraczki bez obcinania czegokolwiek (żeby się nie wykrwawiły) położyć do naczynia żaroodpornego razem z przyprawami (poniżej *), ewentualnie przykryć (po 20 minutach) pergaminem i piec z 40 -50 minut. Potem po lekkim ostudzeniu obrać ze skórki i przyprawić.

Ale tym razem zrobiłam inaczej, bo buraczki większe i mało czasu. Zatem obrałam moje buraki (krwawiły niestety), pokroiłam na kostkę 2 centymetrową i położyłam na kawałek folii aluminiowej …pssst! Dodałam do tego * 3 ząbki czosnku zgniecionego w łupinkach nożem, 2 centymetry imbiru w plasterkach, 1 listek laurowy, 4 łodyżki tymianku i polałam to 2 łyżkami oliwki. Folię ściśle zamknęłam w paczuszkę i włożyłam do piekarnika na 20 minut w 180 stopniach.

Po wyjęciu z piekarnika przespałam wszystko do miseczki. Wyjęłam imbir, listek laurowy i tymian. Dolałam jeszcze soku z 1/2 cytryny. 1/2 łyżeczki syropu z agawy (albo zastąpić miodem), 1 kopiastą łyżeczkę kuminu. Pokrojoną drobno 1/2 zielonej papryki szpiczastej. Sól hmm…zapomniałam. Dosypałam garść grubo pokrojonych orzechów włoskich. Na tym normalnie bym skończyła, ale miałam ze śniadania mieszankę kolendry zielonej wymieszanej z odrobiną zielonej cebulki i prażonymi pestkami słonecznika – to też wsypałam. Wszystko wymieszałam i na koniec coby razem z kuminem i włoskimi orzechami zrobiło się gruzińsko, posypałam świeżym pestkami granata.