Jak często bywa, wymyślam coś krótkoterminowo na nasze wycieczki. Tym razem chciałam coś ‚jednostkowego’ – czyli mufinki! …No i trzeba by było już te przejrzałe banany zużyć. Właśnie tak powstały bananowo-czekoladowe mufinki. Od wycieczki do wycieczki składniki się troszkę zmieniają, a w międzyczasie kupuję teraz banany takie na zaraz i na później. Bo a nuż zachce nam się zrobić wycieczkę!
100 gramów masła albo alsanu i 150 gramów cukru (chętnie brązowy) dobrze wymiksować (czasami wrzucam tylko 120-130 gramów). Dodać 2 jajka i dalej miksować. Teraz wrzucamy 3 średnie bardzo miękkie banany. Można je przed wrzuceniem zmiażdżyć widelcem. Po kilku próbach przestałam miażdżyć: wystarczy podrzeć na kawałki.
Koniecznie 1-2 łyżeczki cynamonu i duża garść połamanych w ręku płatków migdałowych (tym razem posiekałam całe migdały, ostatnim z kolei orzechy włoskie… czyli coś, coby chrupało przy jedzeniu). 60 gramów w małą kosteczkę posiekanej czekolady: albo mlecznej, albo gorzkiej – co akurat pod ręką.
Na koniec 180 gramów mąki wymieszanego z 2 łyżeczkami proszku do pieczenia i szczypta soli. Wymiksować raz jeszcze i wrzucić do foremek muffinowych. Piec 20-25 minut w piekarniku w temperaturze 180 stopni (góra-dół) i 160 stopni w obiegu.
Na wycieczkach zjadamy mufinki na pierwszy ogień: jako drugie śniadanko z kawusią. Znikają zawsze za szybko!