La divina CARBONARA

Ojjjj, nie zliczę ile Carbonary już ugotowałam w życiu. Nauczyłam się w Hannoverze od właścicielki pewnego bistro. Myślałam, że to właśnie tak się ją przyrządza. Dopiero niedawno stwierdziłam, że ten ulubiony sos nie ma nic wspólnego ze śmietaną!

Tym razem Agata nagabywała mnie już od kilku dni, coby może tak zrobić Spaghetti z sosem Carbonara? No to zrobimy! To jedzonko mało składnikowe, ale udaje się wyśmienicie jak się przestrzega kilku zasad. Wtedy wychodzi DIVINA CARBONARA!

Chyba najciężej jest zdobyć Guanciale – to boczek z policzków świnek. Dobrym substytutem jest Pancetta. Akurat nie miałam nic z tego, a że w czasie Corony chodzić często do sklepów nie należy, to wzięłam co miałam: 150 gramów bekonu pokroiłam w paskową kosteczkę. Na dużej patelni na nie za ostrym ogniu wytopiłam ją na naprawdę tylko lekko chrupiącą. Wytopiony tłuszczyk jest bardzo ważny. Nie wylewać! Odstawić coby podstygło.

Teraz trzeba: ugotować w solonej wodzie 500 gramów Spaghetti – u nas Tagliatellini; wymieszać w miseczce 4 żółtka i 175 gramów Pecorino Romano startego na najdrobniejszych otworkach tarki.

Spaghetti odlać zostawiając koniecznie! z 0,5 szklanki wody makaronowej. Teraz szybciutko: przetransportować na – już wychłodzoną – patelnię ze słoninką cały makaron; podważając wymieszać. Dodać, ciągle mieszając, mieszankę jajowo-serową. Powinno się lekko skremować, a teraz po brzegu patelni dodać co najmniej 5-6 łyżek wody makaronowej. Podważając mieszać. Jak jeszcze za gęste, dodać następną łyżkę płynu. Troszkę posolić i posypać świeżo zmielonym pieprzem.

BARDZO WAŻNE: 1. patelnia musi być wystudzona, bo inaczej zrobi się jajecznica serowa zamiast kremowego sosu 2. wodę makaronową – ciepłą – dodawać po brzegu ścianki patelni, coby – no tak – uniknąć jajecznicy 🙂