Od 30 lat w górach gotowaliśmy pulpę w kociołku, na ognisku, przejmując recepturę od starszego pokolenia trampów. Potrzebne były 2 kociołki (5 i 2 litry), żeby nakarmić kilkunastu głodomorów. Wstawiało się kociołki bezpośrednio w ogień lub zawieszało na drążku, a w przypadku osiłków, którym chciało się nosić: na trójnogu. Potrzebna też była duża drewniana łycha.
Poniżej wersja współczesna, ugotowana na polu namiotowym z rusztem na trójnogu, i nie w górach, a nad dzikimi brzegami rzeki Wdy. Tu gotowały Rafki z Olechami.
Rozpal ognisko!
Nastaw kilkulitrowy kociołek wody.
Wrzątek posól i wrzuć makaron w ilości 2 paczki 450 gram na kilkanaście osób.
Pokrój w kostkę „wkładkę” mięsną. Kiedyś były to 2 puszki mielonki turystycznej. Teraz: kilka kiełbasek śląskich.
Posiekaj cebulę i wraz z kiełbaskami wrzuć do mniejszego kociołka. Kiedyś dawało się tłuszcz z mielonki. Teraz masło. I na ognicho.
Jak się wszystko lekko podpichci, dorzuć warzywa. Kiedyś dodawało się tylko czosnek. Teraz też groszek konserwowy, kukurydzę, fasolkę z puszki.
Teraz sos. Kiedyś były 2 gulaszowe w proszku. Potem koncentrat pomidorowy. Teraz: litr passaty pomidorowej. Wszystko musi się chwilę podgotować. Przyprawy: włoskie, sól, pieprz.
Teraz trzeba tylko odlać nadmiar wody z makaronu, dolać sos i zagotować.
Pulpę można przygotować z makaronu, wszelakich kasz lub z ryżu.