Zupa rybna a’la ucha

Nasza rybna zupa nie jest prawdziwą syberyjską uchą, nie była gotowana w kociołku nad ogniskiem, więc nie ciągnęła dymem, nie miała w składzie ryb słodkowodnych ani też kilku ich gatunków. Została też o zgrozo! zabielona śmietanką. No ale skoro nawet na dworze carów podawano różne kombinacje uchy, to sumienie mam czyste.

Do dyspozycji miałam dorodne 2 łososie od rybaków z kutra (zaleta mieszkania w Gdyni). Wypatroszone, płaty oddzielone od kręgosłupa. Do zupy wykorzystałam:

  • Dwa wycięte kręgosłupy z płetwami na końcach.
  • Dwie głowy pozbawione oczu i skrzeli.
  • Kilka małych fragmentów z miąskiem i płetwami bocznymi.
  • Pół płata (ok. 15 cm) jako wkładka mięsna dodana na koniec gotowania.

Trzeba pamiętać, że łosoś jest rybą dość intensywną w smaku, więc z ilości, jaką podałam, wyszła smaczna, wyrazista zupa. Gdyby wykorzystać delikatniejszą rybę słodkowodną, to trzeba by sobie wygooglać proporcje. Zatem:

Do 2 litrów zimnej wody wkładamy trzy pierwsze kropki (kręgosłupy, głowy i małe ochłapy z płetwami). Gotujemy 40 minut na bardzo spokojnym ogniu.

W między czasie:

Przygotowujemy kawałek płata: kroimy w 2-cm paski, następnie w kostkę. To będzie zawartość zupy. Solimy, pieprzymy. Niech czeka.

Obieramy i kroimy w kostkę warzywa (jak to do zupy): ze 2-3 marchewki, korzeń pietruszki, ćwiartkę selera. Jak kto lubi.

Teraz są dwie opcje: niektórzy wyjmują fragmenty ryby i do bulionu wrzucają warzywa albo – jak ja zrobiłam – od razu dodajemy warzywa, niech się wszystko razem gotuje. Dodajemy listek laurowy, ze 4 kulki ziela angielskiego, kulki pieprzu, trochę soli. Tak, jak lubimy gotować bulion. Ja dodaję też cebulę w całości. Zupa lekko gotuje się dalej.

Po 15 minutach wyjmujemy fragmenty ryby, jeśli nie zrobiliśmy tego wcześniej. Do wywaru z warzywami dodajemy pokrojony kawałek płata i dalej gotujemy z 10-15 minut.

Teraz pozostaje doprawić zupę solą i pieprzem.

No i teraz to „o zgrozo!”. Niezabielona zupa za bardzo przypominała nam smak galarety do ryby, jaką robimy na święta. Dodałam więc niekwaśnej śmietanki. Można dodawać sobie na talerzu kto ile woli. Zupa robi się delikatniejsza.